Borelioza to broń biologiczna


Szerszeń / pszczoła/ w pojedynku ze skorpionem / to mój zodiakalny znak/
W nocy zazwyczaj skorpiony nie śpią , lecz żerują. Tak było dzisiejszej nocy , gdy raptem ok. godziny 2:00 usłyszałem furkot powietrza. Początkowo nie widziałem celu. Po chwili okazało się , iż wokół kulistej lampy lata szerszeń /pszczoła? / Gdy chciałem go złapać uciekł i schował się nie wiadomo gdzie.

Nasunęły mi się od razu pytania : Co robi w moim mieszkaniu , o tej porze roku szerszeń /pszczoła/ ? Jak się tutaj dostał i kiedy oraz po co ? Czy jest przyjacielem , czy wrogiem ? Czy przyleciał mnie zabić , jestem uczulony na jego jad / wiedza powszechna - pisałem o tym w Internecie/ ? Kto mu to zlecił ?

Przywykłem doceniać , nie lekceważyć przeciwnika . Zdobyłem internetową wiedzę jak przygotować na niego zasadzkę , by go pojmać / martwy, bowiem nic nie powie/ Rano kupiłem piwo z chmielem i słodem jęczmiennym / jako wabik/ .

Po powrocie do domu rozmyśliłem się jednak co do zastawienia pułapki /zasadzki/ . Podjąłem bezpośrednie działania poprzez rozpoznanie walką . Oznaczyłem teren , gdzie przewidywałem, że prawdopodobnie tam się znajduje /kuchnia/ i zacząłem przeszukiwanie. Wcześniej usunąłem stamtąd zbędne przedmioty /wyczyściłem przedpole walki/ oraz zrobiłem sobie z pończochy przyrząd do jego bezinwazyjnego złapania / podobny do tego , jak do łapania motyli/.

Odsunąłem wersalkę, lecz go tam nie było. To samo zrobiłem z ponad 2 m. lodówko/zamrażarką. Tam musiał być , chociaż nie zauważyłem gdzie, w którym miejscu. W pewnej chwili usłyszałem go za swoimi plecami. Nie zdecydował się jednak na atak na mnie . Był na szybie. Jesteś mój pomyślałem. Mój przyrząd do łapania motyli okazał się nieprzydatny. Wystarczyła szklanka i podstawek . Był niesamowicie szybki . Jeden raz mi uciekł ze szklanki.

Za chwilę jednak miałem go . Pomyślałem sobie, iż na pewno jest głodny. Dałem mu miód oraz ogryzek słodkiego jabłka. Nie wzgardził poczęstunkiem . Na wieczór dostanie piwo którym się z nim podzielę i będą nocne Polaków rozmowy . Co powie –nie wiem . Mam szansę przewerbować go na swoją stronę. A może zostaniemy przyjacielami, bez żadnych wstępnych warunków.



Przytaczam zdarzenia z przeszłości , bowiem one wiążą się w przedziwny sposób z opisanym powyżej nocnym zdarzeniem.

PS. Wczoraj /przyp. własna 3 września 2016r. /miały miejsce dwa zdarzenia w moim życiu, którym chciałbym poświecić kilka chwil . Pierwsze – doszło do ukąszenia mnie w dłoń przez pszczołę . Do ukąszenia doszło na moich kochanych uroczyskach , gdzie o godzinie 11.00 przed południem wybrałem się po dziki chrzan.

Nie było , by w tym nic nadzwyczajnego gdyby nie fakt , iż jestem uczulony na użądlenie tych owadów. W przeszłości byłem już dwukrotnie ukąszony przez te pożyteczne owady . Za pierwszym razem dostałem bardzo silnego wstrząsu anafilaktycznego i dużo nie brakowało, bym powędrował w zaświaty. Doszło do niebezpiecznego dla życia spadku ciśnienia 50/0 i utraty przytomności. Pamiętam jedno słowo wypowiedziane przez ratujące mnie przed przyjazdem karetki dwie kobiety /prawdopodobnie lekarki/ , a mianowicie „wraca” . Byłem hospitalizowany na Oddziale Intensywnej Terapii Szpitala w Łagiewnikach k/łodzi. Dziękuję Katarzynie Klepczarek mojej ówczesnej Pani za troskę , którą mnie wtedy objęła.

W drugim przypadku było podobnie.

Te zdarzenia dały mi do myślenia , iż ta nadmierna , niepożądana i niebezpieczna gwałtowna reakcja mojego organizmu na czynnik patogenny, uruchamiająca nagły wyrzut do ustroju histaminy nie działa w moim organizmie prawidłowo, czyli ten mechanizm obronny działa wadliwie. By temu przeciwdziałać podjąłem samoleczenie przy pomocy rdestowca , który okresowo przyjmowałem i przyjmuje w formie naparów/nalewek z liści , kłączy i korzeni, a których jedną z zalet jest to ,że z jednej strony działają immunostymulująco, zaś z drugiej hamują procesy autoagresji immunologicznej.
http://www.luskiewnik.pl/autoimmunologia/new-page-7.htm

Wykorzystałem tę ich zaletę i okazało się , że skutecznie. Tym razem ukąszenie pszczoły wywołało u mnie reakcję jedynie miejscową , a nie ogólnoustrojową tak jak było w poprzednich przypadkach. Doszło jedynie do opuchlizny , bolesności dłoni i przedramienia oraz lekkiego niedowładu tych miejsc . Wystąpił też rozstrój żołądka i stan podgorączkowy.

By wzmocnić układ oddechowy pojechałem do parku i zebrałem z pnia świerków krople żywicy , po czym wtarłem je do nosa. Zażyłem też 10 ml nalewki tatarakowej oraz 20 ml wina serdecznikowego z własnego tegorocznego wyrobu. Opuchnięta dłoń i przedramię posmarowałem glicerydem żywokostowym też własnej produkcji.

O godzinie 20.00 wyjechałem w sprawach służbowych do miasta, po czym następnie pojechałem po wodę ze zdrojów łódzkich, którą zamierzałem wykorzystać do nocnej produkcji ogórków kiszonych oraz kwasu buraczanego.

W pewnym momencie jadąc ulicą Brzezińską nieopodal cmentarza na Dołach / tam , gdzie jest pochowany mój przyjaciel z dzieciństwa „Koniu”, o czym dowiedziałem dzień wcześniej od jego córki/ nagle wyłączyła mi się świadomość z czego zdałem sobie sprawę dopiero później . Z wyłączoną świadomością przejechałem ok. 3 km /cztery minuty/ przez kilka skrzyżowań . Z tego okresu nic nie pamiętam /brak zwrotnej pamięci/ . Ocknąłem się na wysokości ul. Zjazdowej .

W pierwszej chwili nie wiedziałem gdzie jestem i co tutaj robię. Dopiero po chwili wróciłem do świadomości . Cały czas jadąc za kierownicą samochodu stwierdziłem , iż przejechałem ulicę , w którą powinienem skręcić / Janosika/ i automatycznie skręciłem w prawo w ulicę Giewont, skąd jadąc wertepami dojechałem do zdroju. Napełniłem 30 l baniak na wodę , powróciłem do domu oraz zająłem się przetwórstwem starając się sobie wytłumaczyć to zdarzenie, a szczególnie to kto zawładnął moją świadomością na czas 4 minut.

W sumie nic mi się nie stało . Nikomu nie wyrządziłem krzywdy . Nie doszło do żadnej kolizji. Kto sprawił , ze samochód poruszał się po drodze w wyznaczonym wcześniej przeze mnie kierunku, bez mojej woli i świadomości /bez utraty przytomności/ ? Kto mnie bezpiecznie przeprowadził przez 3 km. ? Nie potrafię sobie na wszystko odpowiedzieć .

Wiele bym dał za to, by móc zgłębić tajemnicę tych 4 minut.

Dzisiaj już wiem : to był atak boreliozy. Borelioza to broń biologiczna .

Mój komentarz pod tym filmem :

https://www.youtube.com/watch?v=4z3CEdI6ZbE

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Żydówka matka Michała Boniego o Polakach i Żydach

O znachorce oraz kobylaku , który leczy biegunkę oraz zaparcia

Bezprecedensowa agresja zbrojna USA/Izrael na suwerenną sojuszniczą Polskę w warunkach pokojowych