Ruskiem jestem od urodzenia
Ruskim jestem od urodzenia , bowiem urodziłem się i wychowałem w Łodzi na ulicy Ruskiej przy Armii Czerwonej i tam spędziłem swoje piękne dzieciństwo.
---------------------------------------------------------------------------------------
Wiedziony zewem przeszłości w dniu wczorajszym /przyp.własna : 1 września 2016 r./ udałem się śladami swojego dzieciństwa do kolebki tj . na Ruską . Nie byłem tam dziesiątki lat . Dom stoi, chociaż już dawno miał być rozebrany. Wjechałem na podwórko. Nic się nie zmieniło od czasu , gdy stamtąd przed wielu laty się wyprowadziłem. Był budynek w którym kiedyś mieściła się piekarnia do której w latach 50-tych przyjeżdżały wozy konne po chleb , który dalej rozwoziły do sklepów.
W miejscu , gdzie dawniej byłą stara studnia rosły drzewa / jak się później okazało zasadzone tam przed dziesiątkami lat przez jedną mieszkanek tego domu Pania Gajdę , która o dziwo siedziała obok na ławce
/ma 86 lat/ . Mieszka tam od 1949 r. Przysiadłem się do tej Pani. Nie poznała mnie . Ja w pierwszej chwili tez jej nie poznałem . Gdy powiedziała jak się nazywa wiedziałem już wszystko. Wróciły wspomnienia . Z jej synem chodziłem do jednej klasy. Pogadaliśmy sobie o mieszkańcach tego domu . Niestety z byłych mieszkańców tej kamienicy została ona jedna . Większość umarła lub się wyprowadziła stamtąd.
Z każdą chwilą Naszej rozmowy widziałem ożywienie na twarzy i w oczach Pani Gajdai , a w pewnym momencie zaczęła się uśmiechać do mnie. Pamiętała moich rodziców. Powiedziała o śmierci przed 14 laty swojego męża, o swoim synu , który samotnie mieszka w Łodzi na dzielnicy Chojny. Poskarżyła się , że je sąsiedzi /młodzi ludzie/ puszczają na okrągło głośną muzykę, która nie pozwala jej spać , pomimo tego, że nie dosłyszy. Powiedziałem , ze jeszcze przyjadę tutaj i „porozmawiam” z tymi młodymi. Wziąłem od niej numer telefonu Zostawiłem telefon do siebie. Powiedziałem , że będziemy w kontakcie .
Pożegnałem ją . Odchodząc za sobą usłyszałem jej wzruszające westknienie i doszły do mnie wypowiedziane na głośno jej słowa : „ O Jezus Maria ”
Udałem się następnie w miejsce , gdzie mieszkał mój kolega z dzieciństwa „Koniu” . Otworzyła mi jego córka . Oznajmiła , że tata umarł 5 lat temu i leży w Łodzi na Cmentarzu na Dołach. Ja ją pamiętałem . Ona mnie nie.
Ostatni raz widziałem ją jak miała 17 lat . Była wtedy ze swoim tatą u mnie w domu , gdzie do dzisiaj mieszkam . Było to w latach 90-tych. Renata –bo tak jej na imię – jest piękną , wysoką kobietą, wspaniale zbudowaną /po tacie/ . Wymieniliśmy telefony . W najbliższym czasie spotkam się z nią , by odwiedzić jej tatę, a mojego kolegę na cmentarzu.
cdn.
---------------------------------------------------------------------------------------
Wiedziony zewem przeszłości w dniu wczorajszym /przyp.własna : 1 września 2016 r./ udałem się śladami swojego dzieciństwa do kolebki tj . na Ruską . Nie byłem tam dziesiątki lat . Dom stoi, chociaż już dawno miał być rozebrany. Wjechałem na podwórko. Nic się nie zmieniło od czasu , gdy stamtąd przed wielu laty się wyprowadziłem. Był budynek w którym kiedyś mieściła się piekarnia do której w latach 50-tych przyjeżdżały wozy konne po chleb , który dalej rozwoziły do sklepów.
W miejscu , gdzie dawniej byłą stara studnia rosły drzewa / jak się później okazało zasadzone tam przed dziesiątkami lat przez jedną mieszkanek tego domu Pania Gajdę , która o dziwo siedziała obok na ławce
/ma 86 lat/ . Mieszka tam od 1949 r. Przysiadłem się do tej Pani. Nie poznała mnie . Ja w pierwszej chwili tez jej nie poznałem . Gdy powiedziała jak się nazywa wiedziałem już wszystko. Wróciły wspomnienia . Z jej synem chodziłem do jednej klasy. Pogadaliśmy sobie o mieszkańcach tego domu . Niestety z byłych mieszkańców tej kamienicy została ona jedna . Większość umarła lub się wyprowadziła stamtąd.
Z każdą chwilą Naszej rozmowy widziałem ożywienie na twarzy i w oczach Pani Gajdai , a w pewnym momencie zaczęła się uśmiechać do mnie. Pamiętała moich rodziców. Powiedziała o śmierci przed 14 laty swojego męża, o swoim synu , który samotnie mieszka w Łodzi na dzielnicy Chojny. Poskarżyła się , że je sąsiedzi /młodzi ludzie/ puszczają na okrągło głośną muzykę, która nie pozwala jej spać , pomimo tego, że nie dosłyszy. Powiedziałem , ze jeszcze przyjadę tutaj i „porozmawiam” z tymi młodymi. Wziąłem od niej numer telefonu Zostawiłem telefon do siebie. Powiedziałem , że będziemy w kontakcie .
Pożegnałem ją . Odchodząc za sobą usłyszałem jej wzruszające westknienie i doszły do mnie wypowiedziane na głośno jej słowa : „ O Jezus Maria ”
Udałem się następnie w miejsce , gdzie mieszkał mój kolega z dzieciństwa „Koniu” . Otworzyła mi jego córka . Oznajmiła , że tata umarł 5 lat temu i leży w Łodzi na Cmentarzu na Dołach. Ja ją pamiętałem . Ona mnie nie.
Ostatni raz widziałem ją jak miała 17 lat . Była wtedy ze swoim tatą u mnie w domu , gdzie do dzisiaj mieszkam . Było to w latach 90-tych. Renata –bo tak jej na imię – jest piękną , wysoką kobietą, wspaniale zbudowaną /po tacie/ . Wymieniliśmy telefony . W najbliższym czasie spotkam się z nią , by odwiedzić jej tatę, a mojego kolegę na cmentarzu.
cdn.
Komentarze
Prześlij komentarz