Arcydzięgiel lekarski wielce pożyteczna rośłina o nie do końca zbadanych możliwościach









Roman M.
Roku pańskiego 1347 na Europę spadła najgorsza bodaj w dziejach ludzkości zaraza, tzw. czarna śmierć – czyli dżuma. Nawet samo wypowiadanie licznych jej nazw, budziło jeszcze przez wieki grozę. Po staropolsku zwaną ją morowym powietrzem albo morem. Inne jej nazwy to mors nigra, pestilentia, pestis etc. Dzisiejszy świat trzyma dżumę w ryzach, choć byłoby nadużyciem stwierdzenie, iż zagrożenia choroba ta nie stwarza. Niebezpieczeństwo nie wygasło do dzisiaj, gdyż w wielu częściach świata (niektóre kraje Afryki, części obu Ameryk oraz Azji) dżuma (pałeczka Yersinia pestis) występuje na określonych terenach wśród dzikich gryzoni. W pewnych warunkach zakażenie przenosi się na szczury domowe i wędrowne, które to stają się źródłem zakażenia dla człowieka (przenosicielem dżumy gruczołowej jest pchła szczurza Xenopsylla Cheops). Leczenie przyczynowe, stosowane przez dzisiejszą medycynę, polega na podawaniu dużych dawek określonych antybiotyków często w różnych kombinacjach, czasem sulfonamidów. Powróćmy jednak do średniowiecza. Wcześniej i później dżuma zbierała w Europie śmiertelne żniwo. Dość powiedzieć, że np. do Wenecji w latach 900 – 1500 zawleczono ją 63 razy. Nigdy jednak nie przyniosła ona Europie aż tak dramatycznych skutków. Epidemia zaczęła się w Azji. W Chinach, jak szacują historycy, mogła zabić wówczas nawet kilkanaście milionów ludzi. Drogami handlowymi przenosiła się na zachód. W 1346 roku zaraza wybuchła na Krymie. Niemal równocześnie pojawiła się Mezopotamii, Egipcie (w Kairze dziennie umierało 10 do15 tysięcy ludzi), Syrii, Armenii. Pojawiwszy się w Europie wiosną 1347 roku na pobrzeżu Morza Śródziemnego, zabijała dżuma w miastach i wsiach ludzi setkami i tysiącami. Wywołało to wielką panikę, czemu trudno się chyba dziwić. W 1348 roku choroba dotarła i objęła jak płomień miasta włoskie. We Florencji i w Wenecji zaraza zabrała po 100 000 istnień, w Sienie – 60 000. W 1349 epidemia dotarła do Anglii i tu śmierć takoż zbierała obfite żniwo. Do dziś historycy toczą spory jak dużo ludzi wymarło w ówczesnej Europie. W niektórych krajach ludność niemal zupełnie powymierała np. na Cyprze. O rozmiarze epidemii niech świadczy fakt, iż we Włoszech na 1000 mieszkańców ostało się przy życiu jedynie 10, we Francji i Hiszpanii około 70 może 100. Na ziemiach polskich wymarła połowa mieszkańców. Przyczyn choroby nikt nie rozumiał, nie potrafiono jej leczyć, nie wiedziano jak zapobiegać. Pojawiło się wiele przesadów, wieści gminnych, mrocznych historii, które przez wieki opowiadano. Na Litwie dżumę poprzedzać, dla przykładu, miało pojawienie się widma ……..
Nieraz na pustynnych smentarzach i błoniach
Staje widomie morowa dziewica,
W bieliźnie, z wiankiem ognistym na skroniach ( …)
A w ręku chustką skrwawioną powiewa.
Strażnicy zamku oczy pod hełm kryją,
A psy wieśniaków zarywszy pysk w ziemi,
Kopiąc śmierć wietrzą i okropnie wyją,
Dziewica stąpa kroki złowieszczemi
Na sioła zamki i bogate miasta,
A ile razy chustą skinie,
Tyle pałaców zmienia się w pustynie
Gdzie nogą stąpi świeży grób wyrasta
Szczególnie często używano dla powstrzymania dżumy środków wonnych np. kadzidła, bursztynu, terpentyny. Niemal od początku próbowano dżumę leczyć ziołami. Stosowano szałwię, czosnek, piołun, rozmaryn, jałowiec, cyprys, cynamon, goździki etc. Dość szybko nauczono się wobec zjadliwych, zaraźliwych chorób stosować metody policyjno – sanitarne które czasem były dość okrutne. W zapiskach kronikarskich mojego rodzinnego miasta z XVII wyczytałem, iż w pobliskich wioskach podejrzanych o zachorowanie na dżumę wypędzano natychmiast do lasu a las podpalano. Tak drastyczne metody nie uchroniły miasta przed epidemią. Powróćmy ponownie do wieku XIV. Zwykłe metody i wypróbowane rośliny wobec zjadliwości choroby, jej diabelskiego pochodzenia, były wówczas bezużyteczne. Wobec takiego nieszczęścia oczy zwracano ku niebu z nadzieją na ratunek. Skoro ziemskie sposoby zawodziły należało szukać nadziei w niebiesiech. Ratunek sfrunął z nieba na skrzydłach anielskich i to nie byle jakich, bo ściślej rzecz ujmując – archanielskich. Archanioł bowiem, jak podają XIV wieczne legendy, wskazał ludziom roślinę którą można stosować przeciw tak strasznej chorobie. Rośliną tą miał być właśnie arcydzięgiel. Odgrywał on ważną rolę w medycynie ludów północy w innych częściach Europy nie był bardzo znany. Nazwa gatunkowa archangelica znaczy archanielski (z greki archangelos – archanioł). Legenda niemiecka głosi, iż archanioł Gabriel wskazał roślinę i nauczył ludzi jak używać ją ku pożytkowi zdrowotnemu i przeciw złym mocom. W tradycji islamskiej uważa się go za najważniejszego anioła. Dla Żydów Gabriel jest aniołem śmierci i panem raju, według Talmudu księciem ognia. We Francji opowiadano, że archaniołem tym miał być Rafał (najczęściej występująca legenda europejska). Zstąpił on z nieba by nieść pomoc i pokazać moc arcydzięgla. Rafał jest patronem podróżujących, chorych, aptekarzy, uzdrawia ludzi i towarzyszy im w podróży. Być może dlatego we Francji powiązano tego archanioła z niebiańską misją ratunkową dla ludzi znękanych śmiertelną plagą. Jeszcze w innych częściach Europy z historia tą łączono nawet samego archanioła Michała (tego samego który strącił szatana do piekła). Tak czy owak we wszystkich legendach archanioł objaśniał moc arcydzięgla jakiemuś mnichowi. Dlatego zapewne mało znana roślina zaczęła od XIV wieku być coraz częściej uprawiana w przyklasztornych ogrodach. Arcydzięgiel był znany ze swych walorów zdrowotnych i kulinarnych przede wszystkim w Islandii, Grenlandii, Norwegii. Cenili ją Eskimosi i Lapończycy. Król Islandii Hakon (1271 – 1273) w swoim statucie oznajmia: „… ktoby wtargnął do cudzego warzywniaka litworowego lub czosnkowego, nie będzie się mógł odwołać do prawa w razie gdyby go pobito lub karano i odebrano wszystko, coby miał przy sobie …” . Norweskie prawo zwyczajowe z XIII (Frostupinglov) i wcześniejsze z XII wieku (Gulapingslov) precyzyjnie wskazywało ile arcydzięgla mógłby zabrać dzierżawca po zerwaniu umowy dzierżawczej. Jednak w literaturze opisującej rośliny przed XIV wiekiem arcydzięgiel nie występuje. Stopniowo staje się najważniejszą rośliną używaną przeciw dżumie. Nazwa „anielska” do literatury zielarskiej trafiła znacznie później. Pierwszy raz korzeniem archangielskim nazwał zioło w 1588 r. Tabernemontanus, niemiecki aptekarz, botanik i lekarz, autor „Iconesplantarum sive stripium tam inquilinarum” zawierającego opisy 5800 roślin. Czas wyjaśnić Państwu dlaczego takie moje wywody o dżumie i arcydzięglu. Wczoraj właśnie zlałem z niego nalewkę. Będąc jakiś czas temu na ogrodzie miałem wykopać szałwię czerwonokorzeniową. Rozmyśliłem się i w efekcie okryłem ją kopczykiem ziemi licząc na to, że przezimuje. By nie powrócić z pustymi rękoma wykopałem korzeń arcydzięgla, czego wcześniej nie planowałem. Nie wiem jak pan gumppek,ja wolałbym wypróbować nalewkę np. na kolki. Nie chciałbym sprawdzać prawdziwości legend średniowiecznych i skuteczności arcydzięgla przy dżumie. Dziękować Bogu, miejmy nadzieję, że przynajmniej dżuma nam nie zagraża. Pozdrawiam pana Henryka i jego wiernych czytelników.

żródło : przedruk z komentarzy pod tym artykułem : http://rozanski.li/355/korzen-arcydziega-radix-archangelicae-w-praktycznej-fitoterapii/

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Żydówka matka Michała Boniego o Polakach i Żydach

O znachorce oraz kobylaku , który leczy biegunkę oraz zaparcia

Bezprecedensowa agresja zbrojna USA/Izrael na suwerenną sojuszniczą Polskę w warunkach pokojowych